na godziny jest policzone. To też, gdy starzec ujrzał wchodzącą siostrzenicą, z twarzą zmienioną, oczyma czerwonemi, odrazu zrozumiał, że to już koniec. Nie potrzebowała nic więcej mówić.
— Mój Boże! — zawołał — niczegobym więcej nie pragnął, jak choć raz jeszcze zobaczyć ją żyjącą: Ach! te podłe nogi, te nikczemne nogi.
Na tyle tylko się zdobył. Płakał łzami szybko schnącemi, wzdychał słabo i krótko jak chory, a potem wracał znów do swoich nóg, wymyślał im w końcu żałował sam siebie, jakby się obawiał zbliżającego się nowego ataku podagry. Przez chwilę myślano nad tem, czyby nie można było zanieść go na pierwsze piętro, aby mógł przynajmniej pożegnać zmarłą; później zaniechano tej myśli, raz dla trudności jej wykonania, powtóre dlatego, iż uważano za niepotrzebne wzruszać go tą pośmiertną wizytą, której się już zresztą nie domagał. Został więc w sali jadalnej przed warcabami rozrzuconemi na warcabnicy i odepchniętemi na drugi koniec stołu, nie wiedząc co zrobić ze swemi rękami podagrycznemi i nie mając — jak mówił — na tyle nawet głowy, aby mógł przeczytać i zrozumieć swój dziennik. Gdy go położono do łóżka, wspomnienia dawniejsze przyszły zapewne, gdyż płakał długo.
Potem minęły dwie długie noce i dzień bez końca godziny straszne, w ciągu których śmierć mieszka pod dachem. Cazenove nie przybył nawet dla skonstatowania śmierci, setny raz zdziwiony tak szybkim rozwojem choroby i tak nagłą katastrofą. Lazar, który pierwszej nocy nie położył się wcale, pisał do białego dnia listy zawiadamiające do dalszych krewnych. Zwłoki miały być przewiezione do Caen i złożone na cmentarzu w grobie familijnym. Doktór wziął na siebie obowiązek załatwienia tamże wszelkich formalności; jedna tylko z nich była nadzwyczaj przykra i bolesna. Chanteau, jako mer Bonnevilie a zatem i urzędnik stanu cywilnego, musiał przyjąć i wciągać do ksiąg akt zejścia swojej żony. Paulinka, która nie miała przyzwoitej sukni czarnej, zajmowała się przygotowaniem jej sobie z dawnej spódnicy i szala czarnego wełnianego, z którego wykonała sobie stanik. Pierwsza noc i dzień następny minęły wśród tych zajęć go-
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/207
Ta strona została przepisana.