tora, który krzyczał za nim, zapewniając go, że zna dobrze stan chorego, że go widział przed godziną i że napewno ksiądz na drugim końcu wsi już go żywym nie zastanie. Tego wieczora właśnie ksiądz okazał się tak dalece ubogim na duchu, że sam Chanteau po wyjściu jego rzekł:
— Bywają dnie, kiedy biedaczysko jakoś jeszcze gorzej niż zwykle ględzi.
— Chciałbym być na jego miejscu — zawołał brutalnie Lazar. — Szczęśliwszy jest od nas.
Doktór zaczął się śmiać.
— Być może, ale Maciek i Minuszka też są szczęśliwsi od nas.. Poznaje w tem zdaniu ogólnego ducha naszej dzisiejszej młodzieży, co to zachłypneła nauki i chora jest od tego, że w niej nie znalazła dosyć materjału do zaspokojenia starych pojęć absolutnych, wyssanych z mlekiem mamek. Wybyście chcieli znaleźć w naukach odrazu i w jednej masie wszystkie prawdy, podczas gdy sylabizować je zaledwie można i gdy na zawsze zostaną one zapewne tylko przedmiotem wiecznych badań. Nie znalazłszy, przeczycie im wszystkim, chcielibyście powrócić do wiary, która was już przyjąć nie chce i popadacie w pesymizm... Tak, jest to choroba ostatniej ćwierci naszego wieku... jesteście Wertherami w odwrotnym kierunku.
Unosił się, była to jego ulubiona teza. W dyskusjach tych Lazar ze swojej strony, przesadzał własne pojęcia, swoją negację wszelkich pewników, wiarę w złe ostateczne i uniwersalne.
— Jak tu żyć — pytał — gdy z każdą chwilą, z każdym krokiem pod nogami coś się zapada?
Starzec dyskutował z młodzieńczą namiętnością.
— Ale żyjecie! czyż to żyć wam nie wystarcza!? Rozkosz jest w czynie.
I nagle zwrócił się do Paulinki, która słuchała z uśmiechem.
— Oto ty naprzykład, Paulinko, powiedz mu jakim sposobem dochodzisz do tego, że jesteś zawsze zadowoloną?
— O! ja to co innego — odpowiedziała pół żartem, —
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/222
Ta strona została przepisana.