ja staram się zapomnieć o sobie z obawy, aby nie być smutną i myślą o innych, to mnie zajmuje i dodaje mi cierpliwości i siły do zniesienia własnych cierpień.
Odpowiedź ta zdawała się gniewać Lazara, który z potrzeby złośliwego sprzeciwieństwa utrzymywał, że kobiety powinny wierzyć i pielęgnować uczucia religijne. Umyślnie udawał, że nie pojmuje, dlaczego kuzynka jego zaniedbała oddawna praktyki religijne. Ona ze zwykłym sobie spokojem dawała swoje racje:
— To bardzo proste, spowiedź mnie uraziła — zdaje mi się, że wiele kobiet jest w tej, co ja sytuacji... Zresztą, niepodobna mi wierzyć ślepo w rzeczy, które mi się wydają nielogicznemu. A jeśli tak jest, to pocóż kłamać, udając, że się za święte prawdy przyjmuje!?... Przytem, owo „nieznane“ nie niepokoi mnie, nie może być ono innem jak logicznem, najrozsądniej jest czekać, o ile można, najspokojniej.
— Cicho bądźcie, proboszcz wraca — przerwał Chanteau, którego ta rozmowa nie bawiła.
Ów człowiek, do którego księdza wzywano, umarł. — Dokończono obiadu w spokoju i wypito potem kieliszek starego likieru.
Teraz Paulinka wzięła na siebie kierownictwo domem, które pełniła ze spokojem i uśmiechem dobrej gospodyni. Zakupy, wszystkie drobne szczegóły gospodarcze, przechodziły przez jej ręce i pęk kluczy brzęczał jej u pasa. Stało się to jakoś naturalnie, tak, że Weronika nawet się nie gniewała. W każdym razie, służąca od chwili śmierci pani Chanteau, była jakaś chmurna i jakby ogłupiona, zdawało się, jak gdyby w jej duszy odbywała się nowa walka, powrót uczucia dla zmarłej przy okazywaniu Paulince jakiejś nieufności i niezadowolenia. Mowa gospodyni domu siliła się na to, aby obchodzić się z nią jak najłagodniej, wszystko nic nie pomagało, Weronika obrażała się o najmniejsze słowo i słychać było, jak głośno myśląc, sama się przed sobą w kuchni żaliła. Gdy tak po długiem milczeniu nareszcie z sobą rozmawiać zaczynała, zawsze objawiało się u niej dziwne przerażenie z powodu ostatniej katastrofy. Czyż mogła przypuścić, żeby pani umrzeć miała!? Gdyby tak wiedziała, z pewnością
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/223
Ta strona została przepisana.