nie mówiłaby tego, co powiedziała. Sprawiedliwość przedewszystkiem, ale nie trzeba zabijać ludzi nawet wtedy, kiedy jakieś tam wady mają. Zresztą, ona umywała ręce od wszystkiego, niech tam sobie wina spadnie na osobę, która była prawdziwą przyczyną nieszczęścia. Ale ta pewność swej własnej niewinności nie uspakajała jej, mruczała ciągle, gderała przeciw jakiejś urojonej winie.
— Czegóż ty sobie tak głowę suszysz? — zapytała Paulinka pewnego dnia. Zrobiliśmy wszystko, co tylko można było zrobić, na śmierć niema lekarstwa.
Weronika z powątpiewaniem kiwała głową.
— Niech pani da pokój, tak się nie umiera. Pani sobie była taka, jaka była, ale to wiem, że mnie małą wzięła i dałabym sobie język uciąć, gdybym mogła pomyśleć, żem się w czem do jej nieszczęścia przyczyniła... Nie gadajmy więcej o tem, bo by to tylko na złe wyszło.
Wyraz „małżeństwo“ nie był od chwili poróżnienia wymówiony ani razu pomiędzy Paulinką i Lazarem. — Chanteau, przy którym teraz siadała siostrzenica z robótką, chcąc go rozerwać, próbowała raz rozpocząć tę kwestję. On chciałby już raz to skończyć — teraz, kiedy nikt temu nie stoi na przeszkodzie. Jemu szło głównie o zatrzymanie jej przy sobie, czuł potrzebę tego, myśl popadnięcia znowu, gdyby ją utracił, w twarde ręce służącej, strachem go przejmowała. Paulinka odpowiedziała, a raczej dała do zrozumienia, iż przed ukończeniem grubej żałoby, niema co o tem mówić. Nie tylko konwenanse światowe dyktowały jej tę odpowiedź, ale żądała od czasu odpowiedzi na pytanie, którego sobie sama postawić nie śmiała. Śmierć tak nagła, uderzenie piorunu, które nią i jej kuzynem do głębi wstrząsnęło, sprawiło, iż sprawy ich sercowe, jakkolwiek palące, w zawieszeniu zostały. Budzili się z tego odrętwienia — i cierpieli jeszcze, odnajdując go za tą niepowetowaną stratą, swój własny dramat.
Ludwika po takiej zdradzie wypędzona, ich uczucia złamane, egzystencja i przyszłość może zmienione. Co teraz postanowić!? Czy kochają się jeszcze, czy małżeństwo między niemi jest możliwe, rozsądne? W zamęcie, w jakim pogrążyła ich katastrofa, pytania te odzywały się
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/224
Ta strona została przepisana.