pieniężnych. Ona więc trzymała wspólną kasę, zastępowała ciotkę z rozsądkiem i praktycznością, która w zdumienie obu mężczyzn wprowadzała. Sama tylko jedna Weronika znajdowała, że panienka jest djablo skąpa.
— Sknera jedna — mówiła — toć przecież obchodzić się trzeba jednym funtem masła na tydzień!
Dnie następowały po sobie z regularnością i monotonnością niezrównaną. Ten porządek, te zwyczaje, ciągle się powtarzające i odradzające się, które stanowiły szczęście w oczach Paulinki, doprowadzały do szczytu nudę Lazara. Nigdy z większym niepokojem nie kołatał się po domu, przewłócząc się z jednego pokoju do drugiego, jak od chwili, gdy wpływem kuzynki zapanował w domu spokój bezgraniczny. Ukończenie robót na wybrzeżu, było dla niego istotną ulgą, gdyż każde zajęcie ciężarem i troską mu było, a znów natychmiast, gdy się rozpoczynały dni bezczynności, wstydził się sam za siebie, martwił się, cierpiał i chorował. Znowu jak dawniej, z każdym dniem nowe tworzył projekta. Myśl o założeniu dziennika już była zarzucona — jako niegodna. Niecierpliwił się na ubóstwo, które mu nie pozwalało oddać się spokojnie pracy nad jakimś wielkim dziełem literackiem i historycznem. Wreszcie począł marzyć o nowej karjerze: zostać profesorem, zdać egzamin jeśli będzie trzeba, aby sobie zapewnić zarobek konieczny dla zamierzonej literackiej pracy. Pomiędzy Paulinką i nim, zostało już tylko dawne koleżeństwo, dawne przyzwyczajenie, które ich czyniło bratem i siostrą. On w tej ścisłej familjarności, nie mówił nigdy o ich małżeństwie, bądź przez zapomnienie zupełne, bądź też z powodu, iż była to rzecz ciągle powtarzana, otrzaskana, która iść powinna sama z siebie. Ona również unikała rozmowy o tem, pewna iż powie „tak“ w każdej chwili, gdy tego będzie trzeba. A jednak z każdym dniem część pragnienia Lazara ku niej znikała; czuła to nie rozumiejąc, iż niemoc jej pod tym względem nie miała innych przyczyn.
Pewnego wieczora o zmierzchu, poszła na górę uprzedzić go, że obiad już podano. Gdy ją usłyszał, pośpiesznie ukrył przedmiot jakiś, którego rozpoznać nie mogła.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/251
Ta strona została przepisana.