Lazar przystąpił i już otwierał usta, chcąc pytać Paulinki dlaczego się tak spóźniła, gdy wtem stanął jak wryty. Paulinka lekko wyskoczyła na ziemią, a za nią wyskakiwała z powoziku druga panienka, ustrojona w lekką jedwabną sukienką koloru lila w drobne paseczki. Obie śmiały się wesoło, jak dwie najlepsze przyjaciółki. Zdziwienie Lazara było tak wielkie, że najprzód nie witając nikogo, zwrócił się do ojca, mówiąc:
— Ojcze, przywiozła Ludwikę ze sobą...
— Ludwiką! Ah! jaką myśl miała doskonałą — wykrzyknął Chanteau.
I gdy stanęły obok siebie przed nim, jedna jeszcze w grubej żałobie, druga w eleganckim letnim stroju, mówił dalej uszczęśliwiony tą rozrywką jaka, mu przybywa:
— Jakto!? pogodziłyście się... Ja bo tam nigdy nie mogłem zrozumieć co to miało znaczyć! Nieprawdaż, teraz same żałujecie!? A ty, Ludwiniu, brzydko, jak to było można w tych naszych smutkach ciągłych, złość ku nam chować!?... No, ale się to już skończyło, nieprawdaż? Nie mówmy o tem!...
Jakieś zakłopotanie panowało pomiędzy panienkami i stały przed starym podagrykiem nieruchome, w milczeniu. Zarumieniły się obydwie i spojrzenia ich unikały się wzajem. Ludwika pocałowała pana Chanteau, chcąc ukryć swoją niepewność i zaambarasowanie, ale stary chciał aby mu wytłumaczono jak się to stało.
— Więceście się spotkały? — pytał.
Wtedy Ludwika podniosła na swą towarzyszką oczy, łzami rozczulenia zwilżone.
— To proszą pana, Paulinka szła do mego ojca, a ja właśnie wracałam do domu i spotkałyśmy się na schodach. Niech jej pan nie łaje za to, że została, gdyż to ja jestem temu winna, zrobiłam co tylko było można aby ją zatrzymać. Wiemy, że telegraf tylko do Arromanches dochodzi, więc depeszy nie wysyłaliśmy, bo by i tak nie był tu wcześniej niż my same... Daruj mi pan!
Ucałowała jeszcze raz pana Chanteau, z swoją dawną dziecięcą pieszczotliwością. On o więcej szczegółów nie pytał. Za dobre uznawał to co się stało, tembardziej, że i jemu przyjemność to sprawiało.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/258
Ta strona została przepisana.