trzeć to przykre wspomnienie, aby nic z niego nie zostało. I widzisz, już się nie boje, ufam wam zupełnie.
Pochwycił ją w objęcia i uścisnął serdecznie. Potem obiecał byś grzecznym dla tamtej.
Od tej chwili dni upływały w najserdeczniejszych stosunkach. Lazar już się nie nudził. Zamiast odchodzić do swego pokoju i zamykać się jak dziki, zamiast chorować z samotności, wynajdywał zabawy, proponował przechadzki, z których wracali upojeni świeżem i ostrem powietrzem morskiem. I wtedy to powoli, nieznacznie, Ludwika opanowała go na nowo. Przyzwyczajał się ośmielił się poddawać jej ramie, przejmował się na nowo tym denerwującym zapachem, który się z najmniejszego kawałeczka jej koronki wydzielał. Z początku wałczył, chciał uciekać, gdy czuł budzącą się namiętność. Ale kuzynka sama kazała mu pomagać młodej dziewczynie, gdy szli po piasku wybrzeża, gdy do przeskoczenia mieli strumyk jaki, a sama odważnie jak chłopiec przeskakiwała, podczas gdy tamta krzyknąwszy, lekko, jak zraniona przepióreczka, opadała na ramiona młodzianowi. Potem z powrotem, prowadził ją i podtrzymywał i rozpoczęły się znowu śmiechy stłumione i szeptania do ucha. Paulinka nie traciła odwagi i dobrej miny, nie rozumiejąc, że na kartą stawia szczęście swoje, że je przegrać może dla tego, że się nie meczy i nie potrzebuje być podtrzymywaną i wspieraną. Zdrowy zapach jej ramion, ramion dobrej gospodyni, nie denerwował nikogo. Z jakąś zuchwałością, uśmiechnięta, zmuszała ich aby szli naprzód, ona wsparta na jego ramieniu, jak gdyby im pokazać chciała pełnię ufności swojej.
Zresztą ani on, ani ona, nie byliby jej oszukiwali. — Jeśli Lazar poddawał się na chwile temu upojeniu, wyrywał się zeń z wysiłkiem i okazywał się po tem czulszym dla niej. Było to jakieś drażnienie jego ciała, któremu ulegał z rozkoszą, przysięgając sobie jednak, że tym razem zabawa ta na dozwolonych żartach się skończy. Dlaczegóżby miał sobie odmawiać tej rozkoszy, jeśli miał zamiar najszczerszy pozostać w granicach obowiązku uczciwego człowieka. Ludwika więcej jeszcze miała skrupułów; nie dlatego, aby sobie samej zarzucała zalotność,
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/261
Ta strona została przepisana.