oszustwem. Czyż wszystko nie kończy się na tem, iż przez pierwszą połowę dni swoich marzy się o szczęściu, a przez drugą, żałuje się i drży!? Toteż nietylko głosił teorję Schoppenhauera, którego po prostu „starym“ nazywa, ale starał się być więcej pesymistą niż on sam. Umiał i pamięć i powtarzał całe ustępy „starego“, rozumie się wybierając najgwałtowniejsze. Mówił o zabiciu pragnień życia, aby raz skończyć tę głupią i okrutną szopkę, którym się bawi pierwotna siła twórcza świata w celach egoistycznych i nieznanych. Chciał zniszczyć życie, aby w te sposób zniszczyć obawę śmierci. W rozumowaniach swoich dochodził zawsze do tej ostateczności: nie pragnął nic, aby nie było jeszcze gorzej niż jest — unikać ruchu — który jest boleścią i zapaść się całkowicie w śmierci Zajmował go sposób praktyczny samobójstwa powszechnego zniknięcia całkowitego i nagłego za zgodą ogólną całego rodu ludzkiego. W rozmowie jego myśl ta wracała co chwila w wybuchach mniej lub więcej gwałtownych, brutalnych lub ironicznych. Za najmniejszą troską skarżył się i ubolewał nad tem, że jeszcze „nie zdechł“. Zwykł ból głowy doprowadzał go do szalonego gniewu na swoje własne ciało. Gdy się spotkał z kolegą jakim lub przyjacielem, natychmiast rozmowa schodziła na utyskiwania na nudę i niedorzeczność życia z jednej i szczególne szczęście tych, którzy już użyźniają ziemię cmentarną. Przedmioty smutne, ponure, opanowywały go łatwo. Uderzył go silnie i zajął artykuł jakiegoś fantastycznego astronom zapowiadającego przyjście komety, która ogonem swoim jak miotłą zmiecie ziemię jak pyłek kurzu. Czyż w tem nie należało widzieć oczekiwanej katastrofy kosmicznej. Czyż to właśnie nie jest ów nabój olbrzymi, który wysadzi w powietrze świat stary jak spróchniałą ruinę!? I owo pragnienie śmierci, te teorje zniszczenia z takiem zamiłowaniem uprawiane, nie były niczem innem, jak tylko rozpaczliwą walką jego wewnętrznych Stachów, jak tylko hałasem niepotrzebnych słów, którym zagłuszyć chciał okropną obawę własnej śmierci.
Około tego czasu właśnie, żona zrobiła mu nadzieję iż ojcem zostanie. Wiadomość ta całą jego istotą wstrząsnęła. Doznał dziwnego, niedającego się określić wrażenia
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/296
Ta strona została przepisana.