Zerwała się z fotelu, lecz on biegł tuż za nią, Krążąc wokoło pokoju bez tchu prawie, Paulinka cierpiała strasznie, walcząc przeciw sobie samej. Lecz ostatnim wysiłkiem woli, zebrawszy resztki sił, odepchnęła go od siebie i, korzystając z chwili, wybiegła do swego pokoju. Zanim zdołała drzwi zatrzasnąć, on, doganiając ją, był już przy niej. Całą siłą i całym ciężarem ciała swego przyparła drzwi i nareszcie klucz głośno zazgrzytnął w zamku. Nastała głęboka cisza, w której słychać było tylko znowu uderzenie fal morskich o ściany tarasu.
Tak w bezsenności pozostała aż do dnia białego. Nie mogła się otrząsnąć z wrażenia przykrego, w jakiem się znajdowała. Cały ten wieczór był zbrodnią, która straszny ból jej sprawiała moralny. Teraz nie mogła sama przed sobą wytłumaczyć się, musiała wyznać, że czułości jej dwuznaczne były. Uczucie jej macierzyńskie dla Lazara, to głuche oskarżenie przeciw Ludwice, było poprostu zdradziecką pokrywką jej własnej, od dawna datujących namiętności. Te kłamstwa bezwiedne wykrywszy, zstąpiła niżej jeszcze w serce swoje i szukała w niem uczuć niewyznanych, a szukając, znalazła jakąś rozkosz z powodu złego pożycia małżeńskiego Lazara, nadzieję skorzystania z tego może nawet. Wszakżeż to ona sama skłoniła go i naprowadziła na wspomnienie dawnych czasów? Czyż nie powinna była przewidzieć, że śliska ta droga wprost do upadku prowadzi? W tej chwili stawała jej wyraźnie przed oczyma straszna, okropna sytuacja, życie ich wszystkich łamiąca; ona oddała go innej, sama kocha go nad wszystko, a jemu jej do szczęścia potrzeba. Pojęcie tego położenia bez wyjścia wiło się ciągle w kółko w jej umyśle, w skroniach pulsa jej biły młotem, w uszach jakby bicie dzwonów słyszała. Najprzód postanowiła uciec zaraz nazajutrz, następnie ucieczkę podobną potępiła w umyśle swoim i za dowód tchórzostwa ją uznała. On przecież ma odjechać, czy nie lepiej poczekać? A zresztą i duma się w niej odzywała, chciała podnieść nad sobą zwycięstwo zupełne, aby nie uwieźć z sobą wstydu złego czynu. Czyżby była w stanie żyć i istnieć z czołem podniesionem, gdyby jej pozostał w sercu wyrzut po tym nieszczęsnym wieczorze.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/312
Ta strona została przepisana.