dwa półarkusiki okładek starego regestru masarni, z których wydarto kartki. Okładki te, zielonym marmurkowym papierem oklejone, miały na sobie liczne plamy z tłuszczu. Ojciec i syn spojrzeli na ten majątek, który spadał na zużytą serwetą ich stołu.
— Herbata wystygnie, mamo — rzekł Lazar, rzucając nareszcie pióro. — Może ja naleją?
Wstał dla zadowolenia nerwowej potrzeby ruchu i zaczął napełniać filiżanki. Matka nie odpowiedziała na jego pytanie, oczy jej spoczywały ciągle na pieniądzach.
— Naturalnie — mówiła dalej powolnym głosem — na ostatniem posiedzeniu rady familijnej, zwołanem na moje żądanie, powiedziałam im, żeby mi zwrócili koszta podróży... a także, aby ustanowiono wysokość wynagrodzenia za utrzymanie małej u nas. Oznaczono je na osiemset franków rocznie. Jesteśmy biedniejsi niż ona, nie mamy potrzeby robić jej łaski. Nikt z nas nie chciałby zarobić na jej nieszczęściu, ale cóż mamy dokładać ze swego? Procenta od jej rent będzie się składało i do czasu jej pełnoletności kapitał jej się podwoi... Robi się, co się powinno... Ostatniej woli zmarłego trzeba być posłusznym... A jeśli to nie wystarczy i jeśli się co i naszego wyda dla niej, to nam to może przyniesie szczęście, którego tak bardzo potrzebujemy... Kochane dziecko, tak była wzruszona biedaczka, aż się zanosiła od płaczu, jak się żegnała ze służącą! Pragną, żeby u nas szczęśliwą była.
Obaj mężczyźni zdawali się podzielać życzliwość pani Chanteau dla małej.
— To pewna, że ja jej nic złego nie zrobią — rzekł Chanteau.
— Śliczna jest — dodał Lazar. — Ja już bardzo ją kocham.
Śpiący pod stałem Maciek poczuł herbatą. Wylazł z pod stołu, przeciągnął się i położył znowu wielki swój łeb na brzegu stołu. Minuszka także przysunęła się, ziewając, przyczem sierść jej się na karku jeżyła. Było to trudne budzenie się, nareszcie kotka wyciągnęła szyją tak, że powąchać mogła pakiet pieniędzy w okładkach zatłusz-
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/33
Ta strona została przepisana.