Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/362

Ta strona została przepisana.

dziwienia. Wszyscy zbledli pod tym powiewem śmierci.
— Ale co jej się stało? — zapytała Paulinka. — Nie miała żadnego powodu, nawet obiad rozpoczęła gotować. Mój Boże, przecież nie to ją zmartwiło, żem jej powiedziała, że zapłaciła za kaczkę o pół franka za drogo.
Doktór Cazenove przyszedł także. Od kwadransa próbował bezskutecznie przywołać ją do życia w wozowni, dokąd ją z Marcinem zanieśli. Cóż można było zrobić i jak wiedzieć, co się dzieje w tych głowach starych warjatek. Nigdy się nie pocieszyła po śmierci swojej pani.
— Nie musiało to trwać długo — rzekł. — Poprostu powiesiła się na sznurku od fartucha kuchennego.
Lazar i Ludwika, drżąc z przerażenia, milczeli. Wtedy Chanteau słuchający dotąd w milczeniu, rozgniewał się nagle na myśl, że znowu obiad na zwłokę jest narażony. I ta resztka człowieka bez nóg i rąk, którą trzeba było karmić, kłaść i podnosić jak dziecko, to biedactwo, którego życie było już tylko jednym jękiem boleści — wykrzyknął w uniesieniu wściekłego oburzenia:
— Trzebaż dopiero być bydlęciem, żeby sobie życie odebrać.

KONIEC.