zwierzęcia... Teraz pójdę na górę zobaczyć, czy wszystko dla niej przygotowane.
I wszystko troje, jedno za drugiem, znowu znaleźl się na schodach. Na drugim piętrze Paulinka znowu nie pewna, otworzyła drzwi na lewo, ale ciotka zawołał na nią:
— Nie, nie, nie z tej strony, to pokój twego brata. Twój pokój jest naprzeciwko.
Paulinka stała na progu nieruchomie, zaciekawiona wielkością pokoju i mnóstwem gratów, które go zapełniały: fortepian, sofa, stół olbrzymi, książki, obrazy.
Nakoniec otworzyła drzwi naprzeciwko i znów stanęła zachwycona, chociaż pokoik jej w porównaniu z tamtym, wydał się jej maleńkim. Obity on był papierem: tło piaskowego koloru, a na niem błękitne róże. Stało tam łóżeczko żelazne, osłonięte firankami muślinowemi, tualetka, komoda i trzy krzesełka.
— Wszystko jest — szepnęła pani Chanteau, — woda, cukier, ręczniki, mydło... no, śpij spokojnie... Weronika śpi w izdebce obok. Gdybyś się czego zlękła, to tylko w ścianę uderz.
— A zresztą, ja tu jestem — oświadczył Lazar — jak przyjdzie jaki duch, to jak go machnę wielką szablą...
Drzwi obu pokojów, naprzeciwko siebie położonych stały otworem. Paulinka przebiegła oczyma z jednego pokoju do drugiego.
— Duchy nie chodzą — rzekła z swoją wesołą minką. Wielka szabla, to na złodziei... Dobranoc, cioteczko! Dobranoc, kuzynku.
— Dobranoc, kochanko... A będziesz ty umiała sama się rozebrać i spać położyć?
— O! będę ciociu. Już nie jestem przecie małem dzieckiem. W Paryżu wszystko sama robiłam.
Pocałowali ją oboje. Pani Chanteau powiedziała jej, odchodząc, że może drzwi zamknąć na klucz. Ale już dziewczynka była przy oknie, niespokojna, chcąc się dowiedzieć, czy ono na morze wychodzi. Fale deszczu spływały po szybach z taką gwałtownością, ze nie śmiała okna otworzyć. Było bardzo ciemno. Ona jednak szczęśliwą była, słysząc morze kłębiące się u jej stóp. Potem, pomi-
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/39
Ta strona została przepisana.