wadzać po klawiszach Minuszkę, której łapki wywoływały barbarzyńskie tony, a Paulinka przysięgała, że kotka gra owo wielkie wypędzenie Adama i Ewy z raju, czem nawet samego autora rozśmieszała. Wtedy zabawa rozpoczynała się na nowo, ona rzucała mu się na szyję, on ją chuśtał, a Minuszka, biorąc udział w tańcu, wskakiwała ze stołu na szafę. Maciek do tych zabaw nie był dopuszczany, dla tego że w swych żartach był zbyt grubiański.
— Daj mi raz pokój, głupia mieszczko! — wykrzyknął Lazar zniecierpliwiony — gdzie tobie o sztuce mówić! Niech cię mama uczy grać na fortepianie jeśli chce.
— Bo to się na nic nie zdało, ta twoja muzyka — stanowczo oświadczyła Paulinka. Gdybym była na twojem miejscu, zostałabym doktorem.
Zgorszony nie znalazł słowa odpowiedzi.
— Doktorem! co znowu, skąd jej to przyszło? — Egzaltował się, roznamiętniał, wpadał w gniew.
— Słuchaj! — krzyknął. — Jeśli mi nie pozwolą zostać artystą, zabiję się!
Lato dopomogło w przyjściu do zdrowia panu Chanteau i Paulinka mogła wybiegać z Lazarem z domu. Wielki pokój na drugiem piętrze został opuszczony, koleżeństwo między niemi stawało się coraz ściślejsze. Przez kilka dni zadawalało ich bieganie po tarasie, na którym wegetowało kilka krzewów wysuszonych przez wiatr od morza wiejący. Później, wydostali się na podwórze, zerwali łańcuch u studni, przestraszyli tuzin kur chudych, żyjących robaczkami, chowali się w stajni i wozowni pustej i zaniedbanej, z której tynk już opadał, potem wdarli się do sadu, który Weronika uprawiała jak chłop. Sad ten stanowiły cztery zagony z warzywem, a między niemi kilka grusz o chorobliwym wyglądzie, pochylonych wszystkie w jedną stronę, pod wpływem gwałtownych wiatrów północno-zachodnich. Stąd to, otworzywszy małą furtkę wymykali się na wybrzeże pod odkryte niebo, naprzeciw fal morskich. Niezaspokojoną jeszcze była u Paulinki ciekawość tej wody olbrzymiej, tak czystej i łagodnej teraz przy jasnem słońcu lipcowem. Z każdego okna domu zawsze wzrok zwracała ku morzu, ale nie zbliżała się do niego jeszcze i nowe zaczęło się dla niej życie, gdy
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/49
Ta strona została przepisana.