zwoitoić wymagała i w jej systemie wychowania religja stała na równi z nauką zachowania się i dobrych obyczajów. Morze tymczasem, dwa razy na dzień wieczorem wahaniem się swych fal, uderzało o Bonneviile, a Paulinka wzrastała wśród ciągłego widoku bezgranicznego horyzontu. Nie bawiła się już, nie mając towarzysza. Gdy nabiegała się dokoła tarasu z Maćkiem lub pospacerowała po sadzie z Minuszką na ramieniu, jedyną jej rozrywką było patrzeć na morze, ciągle żywe, w ciemną porę zimową sine, przy pięknem słońcu letniem jasno zielne, mieniące się jak materja jedwabna. Rok zresztą ten był szczęśliwszy od innych. Szczęście jakie jej obecność zdawała się przynieść domowi, objawiło się jeszcze nadspodziewanym odbiorem pięciu tysięcy franków, które przysłał Davoine pod grozą zerwania stosunków. Co trzy miesiące skrupulatnie ciotka jeździła do Caen po odbiór procentów Paulinki, potrącała z nich przeznaczoną sobie przez radę familijną pensję i za resztę kupowała nowe papiery, a gdy wracała, prowadziła Paulinkę do swego pokoju, otwierała wiadomą szufladę i powtarzała: — Widzisz, kładę, tu te do tamtych... a co, kupka się zwiększa! Nie bój się, odnajdziesz tu wszystko razem, nie będzie brakowało ani centyma. W sierpniu Lazar spadł niespodziewanie pewnego pięknego poranku, przywożąc wiadomość o zupełnem powodzeniu swojem przy pierwszych egzaminach rocznych. Miał przyjechać o tydzień później, ale chciał matce zrobić niespodziankę. Wielka radość zapanowała w domu. W listach, które pisywał co dwa tygodnie, widać było, że się roznamiętnia do medycyny. Gdy przybył, wydał im się wszystkim zupełnie zmienionym; o muzyce nie mówił wcale, historjami o profesorach i wywodami naukowemi, przy każdej sposobności, z racji potrawy którą jadł, lub wiatru który wiał, zanudzał ich w końcu. Nowa opanowała go gorączka. Oddał się cały z zapałem i namiętnością idei zostania genialnym doktorem, którego ukazanie się zrobi przewrót w nauce. Szczególniej Paulinka, która mu się rzuciła na szyję po dziecinnemu i nie ukrywała jeszcze swoich uczuć, ze zdziwieniem ujrzała go innym.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/57
Ta strona została przepisana.