skały i śmieli się do rozpuku, gdy pies zdziwiony, widząc się sam, sądząc się zbłąkanym, przerażał się komicznie, biegając na wszystkie strony.
Co wieczór w domu spotykało ich jedno i to samo pytanie:
— No i cóż, jakie tam idzie? jesteście kontenci?
I odpowiedź też była co dzień jednakowa:
— A jakże idzie, idzie... Tylko jakoś skończyć nie mogą.
Były to miesiące najserdeczniejszego wzajemnego stosunku. Lazar okazywał Paulince życzliwość wielką i żywą, którą jednej z części składowych była wdzięczność za pieniądze, jakie włożyła w jego przedsięwzięcie. Powoli kobieta zniknęła i żył przy niej jakby w towarzystwie chłopca, brata młodszego, którego przymioty coraz mu się doskonalszemi zdawały. Ona była tak rozsądna, taka odwaga z oczu jej tryskała, tak była naturalnie dobrą bez udania, tak była łagodną i wesołą, mimowoli czuł dla niej jakiś szacunek, do którego się sam przed sobą nie przyznawał, jakieś uznanie głuche, przeciw któremu bronił się, żartując z niego. Spokojnie opowiedziała mu czytania swoje, przerażenie ciotki, i przez chwilę on uczuł się zaambarasowanym i zdziwionym wobec tej dziewczyny uczonej, której oczy tak naiwnie i spokojnie patrzyły. Później wskutek tego stosunek pomiędzy niemi stał się jakby bliższym jeszcze; przyzwyczaił się o wszystkiem mówić swobodnie w ich wspólnych studjach gdy mu pomagała, prostocie naukowej, używając wyrazu właściwego, tak jakby innego nie było wcale. Działo się to tak naturalnie, że i ona nieraz przez proste pragnienie wiedzy, sama wszczynała rozmaite kwestje. Ale często bawiło go to, gdy spostrzegł jak wiele w jej wiadomościach było braków i jak w wielu razach była to dziwna mieszanina pojęć, które się z sobą kłóciły. Gdy czasem powiedziała coś bardzo naiwnego, on wyśmiewał się z niej, a ona w gniew wpadała:
— Zamiast śmiać się, lepiej byś zrobił, żebyś mi mój błąd wykazał.
I najczęściej sprzeczka taka kończyła się lekcją. W umyśle jej zresztą dokonywała się powolna praca; czy-
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/77
Ta strona została przepisana.