że pani Chanteau zdziwiona pytała, co jej się zdarza widzieć we śnie. Jąkając się, odpowiedziała że nic, głupstwa jakieś, rzeczy zbyt niewyraźne, żeby w pamięci zostać mogły. I w istocie nie kłamała. Część ziemska człowieka budziła się w niej do życia, chociaż wyraźnie wrażeń określić nie była w stanie. Nie śnił jej się nikt, żadna osoba. Przez okno otwarte w lecie pieścił ją wdzierający się powiew wiatru morskiego.
Tymczasem wielkie przywiązanie Paulinki do Lazara, stawało się z każdym dniem coraz gorętszem i nie było to tylko instynktowe budzenie się namiętności wśród siedmioletniego koleżeństwa braterskiego, lecz czułą też jakąś potrzebą poświęcenia się, jakaś ułuda przedstawiała jej go inteligentniejszym i silniejszym. Powoli uczucie braterskie przechodziło w miłość z temi pierwszemi objami rodzącej się namiętności, śmiechami głośnemi i drżącemi zarazem, dotknięciami i uściśnieniami ręki, którychby dawniej nawet nie zauważała, z całem przygotowaniem do cudownej podróży w krainę rozkosznych i szlachetnych uniesień. Jego chroniły wspomnienia paru lat studenckiego życia w Paryżu. Przeżyty już trochę, widział w niej ciągle siostrę i żądze w nim się nie budziły. Ona przeciwnie w całej niewinności swojej, w tej samotności w której widziała tylko jego, kochała go coraz więcej i oddawała mu całą duszę swoją. Gdy tak byli razem od rana do wieczora, ona zdawała się żyć jego obecnością, oczyma szukała jego wzroku, uprzedzając jego życzenia.
Około tegoż czasu, pani Chanteau zdziwiła się pobożnością Paulinki. Widziała ją jak dwa razy się spowiadała. Potem nagle młoda dziewczyna zdawała się obojętnieć dla księdza Horteur, przez trzy niedziele z rzędu nawet nie chciała iść do kościoła i w końcu dała się zaprowadzić jedynie tylko dlatego, aby nie robić przykrości ciotce. Zresztą nie mówiła o tem, musiała być dotknięta pytaniami i komentarzami proboszcza, który nie bardzo umiał to co mówił owijać w bawełnę. Wtedy właśnie przez miłość namiętną dla syna, pani Chanteau odgadła wzrastające uczucie Paulinki, milczała jednak, nie mówiąc o tem nic nawet mężowi. Dziwna ta awantura niepokoiła ją, gdyż dotąd myśl o możliwości jakiegoś między niemi
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/79
Ta strona została przepisana.