wiedziano mu, że tutaj odbędzie się wystawienie dwojga zmarłych dzieci tego domu, bo kaplica mieszcząca się na dole, była opuszczona i zamknięta już od lat piędziesięciu a prywatna kaplica kardynała była zbyt szczupła, by w niej można było urządzić podobną ceremonię. Ustawiono więc na prędce ołtarz w sali tronowej i msze odbywały się bezustannie. W prywatnej kaplicy miały się też odprawiać msze przez dzień cały, prócz tego, w dwóch przyległych pokojach, też ustawiono ołtarze, a księża, przeważnie franciszkanie i zakonnicy należący do zakonów kwestujących, zmieniali się ciągle przed temi czterema ołtarzami, bo kardynał sobie życzył, by wciąż trwająca ofiara mogła być odkupieniem tych dwóch drogich dusz, które uleciały razem. W żałobnym pałacu rozlegały się co chwila dzwonki na podniesienie i panował charakterystyczny szmer wyrazów łacińskich, półgłosem wymawianych przez księży celebrujących przed ołtarzami.
Piotr zastał więc salę tronową prawie taką, jak wtedy, gdy ją ujrzał po raz pierwszy. Przez okna płynęło szare, smutne światło zimowego poranka, a od wspaniałego, złoconego sufitu zwieszała się wzdłuż murów czerwona jedwabna brokatela w wielkie palmy. Tron pozostał na miejscu. Złote krzesło stało zawsze odwrócone do ściany, w próżnem oczekiwaniu na papieża, który nigdy nie wychodził ze swego pałacu. Meble zostały wyniesione a na ich miejsce wniesiono
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1016
Ta strona została uwierzytelniona.