— Wszak ci mówiłem, że tu zawsze o wszystkiem wie się natychmiast! I cóżeś zrobił?... Wycofałeś swoją książkę?... Wszak nie inaczej?...
Wzrastające zdumienie Piotra było dość wyraźną odpowiedzią dla don Vigilia, który dodał:
Domyślałem się, żeś tak uczynił, lecz chciałem byś to potwierdził... Ach, jakże dobrze poznaję ich robotę w tem całem twojem zajściu!... No ale powiedz, wszak teraz wierzysz, że miałem racyę, mówiąc o nich, że gdy kogo nie otrują, to zduszą i obezwładnią jego możność działania...
Piotr domyślał się, że mówił o jezuitach. Don Vigilio wyciągnął szyję w kierunku środkowej poczekalni, chcąc się zapewnić czy ksiądz Paparelli jeszcze nie wrócił, a niezobaczywszy go, znów zapytał:
— Cóż ci powiedział monsignor Nani?...
— Jeszcze go nie widziałem — odezwał się Piotr, odnajdując głos wreszcie.
— Czy tak?... Musiał zatem tędy przejść przed tobą, a jeżeli go nie widziałeś w sali tronowej, to znaczy, że poszedł wprost do salonów, w których donna Serafina i kardynał przyjmują bliższych znajomych. Gdy ztamtąd wróci, zapewne się z nim spotkasz. Przepowiedziałem ci, że on ciebie zmusi, byś postąpił według jego woli.
Wtem, dosłyszawszy drobne stąpanie księdza Paparelli, don Vigilio czemprędzej wrócił na swo-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1036
Ta strona została uwierzytelniona.