Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1037

Ta strona została uwierzytelniona.

je stanowisko i bardzo nizko się ukłonił przed dwoma wchodzącemi staremi damami.
Piotr przymknął oczy i pogrążył się w zadumie. Teraz jasno już widział, jak zręcznym dyplomatą był monsignor Nani. Tak, don Vigilio miał słuszność, mówiąc mu w onej nocy zwierzeń, że monsignor Nani był zbyt mądry, by występować otwarcie jako jezuita, widząc, jak dalece był znienawidzony ten zakon. Wolał zachować całą swobodę miłego, uprzejmego prałata, znającego świat wybornie. Przypatrzył się i przeniknął ludzi, będąc przez czas dłuższy nuncyuszem w różnych stolicach Europy i nie przestawał też mieć z nimi do czynienia jako asesor przy świętej Inkwizycyi w Rzymie. Tu miał sposobność wiedzenia o wszystkiem, zbierania wszelkich dokumentów w sprawach, które uznawał za godne uwagi, był jedną z głów, jednym z najpotężniejszych mózgów współczesnej czarnej armii zakonu jezuickiego, który, rządząc się oportunizmem, starał się tą drogą, opanowawszy prądy wieku, poddać je pod władzę Kościoła.
Piotr podziwiał nadzwyczajną dyplomatyczną zręczność, z jaką monsignor Nani nagiął go do swej woli, pozornie pozostawiając mu najzupełniejszą swobodę działania. I dopiął w zupełności celu, bo książka została wycofaną za wolą autora. Piotr zestawiał teraz cały szereg wiążących się faktów. Monsignor Nani był w pierw-