Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1038

Ta strona została uwierzytelniona.

szej chwili mocno niezadowolniony z oskarżenia przysłanego do Rzymu o książce napisanej przez księdza francuzkiego uchodzącego w Paryżu za człowieka zdolnego a zarazem egzaltowanego. Lękał się, by ten zapaleniec, w przystępie oburzenia, nie wystąpił z jawnym buntem przeciwko Kościołowi. Ułożył więc plan kampanii mającej temu przeszkodzić, zebrał wiadomości o tym młodym księdzu mogącym wywołać zawsze szkodliwe odszczepieństwo, sprowadził go do Rzymu, wyrobiwszy dlań zaproszenie i ofiarowanie gościny w pałacu Boccanera, w tych staroświeckich, ponurych murach, które musiały oddziaływać mrożąco a zarazem pouczająco. Mając raz pod ręką autora książki, wynajdywał z łatwością przeróżne przeszkody przedłużające jego pobyt w Rzymie i nie dozwalające dostępu do papieża, do którego zobowiązał się doprowadzić Piotra, lecz dopiero gdy uzna porę za właściwą, gdy go znuży wizytami u monsignora Fornaro, u ojca Dangelis, kardynała Sarno, kardynała Sanguinetti i tylu, tylu innych prałatów i dostojników Kościoła. Ujrzawszy Piotra dostatecznie zmęczonym, rozbitym, pozbawionym nadziei, wątpiącym i zrozpaczonym, oznajmił mu, że papież chce się z nim widzieć, z góry bowiem był przekonany, że ta wizyta ostatecznie zmrozi marzenia i porywy niebezpiecznego przedtem zapaleńca.
Piotr przypominał sobie teraz wzrok, jakim go często przenikał monsignor wybornie się bawiący