dy społeczne zdają się nas pomijać, to tylko skutkiem braku porozumienia z nami... Lecz są to kwestye do załatwienia, zdołamy przekonać społeczeństwo i do Kościoła nawrócić... jestem najmocniej przekonany, że się to da w niedalekiej przyszłości uskutecznić... Z twojego powrotu na łono Kościoła, jestem szczerze ucieszony, bo ty możesz nam być wielką pomocą. Wszak nie mylę się, że będziesz teraz walczyć przy naszym boku?...
Piotr chciał uniknąć dania odpowiedzi wprost i chociaż nie czuł już w sobie oburzenia ani gniewu, był zbolały rozbiciem swego marzenia, więc skłonił się i rzekł wolno, chcąc panować nad drżeniem swego głosu:
— Jeszcze raz wypowiadam ci, wielebny ojcze, całą moją wdzięczność. Dziękuję, żeś mnie uwolnił od czczych iluzyj, które prysły na zawsze. Wiem, że jutro, gdy zupełnie już wyzdrowieję i przestanę cierpieć, wdzięczność moja jeszcze się wzmoże i zachowam ją przez całe moje życie...
Monsignor Nani nie spuszczał z niego wzroku i chociaż uśmiechał się uprzejmie, czuł, że ten młody, inteligentny ksiądz, nigdy nie będzie pracował dla dobra Kościoła. Szkoda; była to prawdziwa strata! A cóż jutro przedsięweźmie?... Zapewne nową jakąś niebezpieczną niedorzeczność. Lecz dziś należało się zadowolić powstrzymaniem pierwszego jego wystąpienia, wszak przewidzieć przyszłości nikt nie zdoła.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1043
Ta strona została uwierzytelniona.