— Kardynał Sanguinetti tutaj! — szepnął Piotr prawie pomimowoli.
Monsignor Nani, który jasno widział całą grę uczuć w wymownych oczach Piotra, udał, że nie rozumie znaczenia słów, które mu się gwałtem wyrwały z piersi.
— Tak, wrócił z Frascati — rzekł spokojnie. — Wiedziałem, że wrócił wczoraj wieczorem i znam tego przyczynę. Ojciec święty powrócił już do zdrowia, więc lada chwila mógł do siebie zawezwać kardynała, który często jest potrzebny w Watykanie.
Jakkolwiek wszystko to było wypowiedziane z wielką prostotą i szczerością wybornie udaną, Piotr ani na chwilę temu nie uwierzył. Więc spojrzał przenikliwie na monsignora i poznał, że on wie o wszystkiem. Zatem owa tragiczna katastrofa więcej była jeszcze złożoną aniżeli sądził, tylko że los okrutnie pokierował całą sprawą... Nani, długoletni przyjaciel domu książąt Boccanera, nie był jednak człowiekiem bez serca i szczerze lubił Benedettę, ujęty jej wdziękiem, pięknością i słodyczą. Tylko przez przywiązanie do niej zezwolił na unieważnienie jej małżeństwa. Lecz don Vigilio twierdził, iż przeciąganie procesu rozwodowego, skandale opowiadane po całym Rzymie, intrygi i przekupstwa, miały na celu szkodzenie opinii kardynała Boceanera, tego niebezpiecznego kandydata, zwłaszcza, że z dnia na dzień spodziewano się zwołania kon-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1046
Ta strona została uwierzytelniona.