Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1050

Ta strona została uwierzytelniona.

żna tylko współczuć tym biedakom; ze wszystkiego ich wyzuto, prześladowano i dziś ta garstka, która się tuła w rozproszeniu, nie ma swego dachu... nie ma gdzie złożyć spokojnie głowy. Wierzaj mi, że postrachy spowodowane jezuitami są wprost śmieszne, dziecinne i dziś nie mogą już mieć żadnej racyi bytu.
Piotr patrzał na mówiącego i podziwiał jego zręczność, dobroduszność, spokój i śmiałość. Monsignor nie odwrócił oczu i z ujmującą otwartością pozwalał Piotrowi czytać w swej twarzy jak w rozwartej księdze.
— Obecnie — rzekł — chętnie się nadaje tytuł jezuity pierwszemu lepszemu... często nawet księżom, którzy, unikając bezowocnych i niebezpiecznych sporów z duchem epoki, starają się ją łagodnie skłonić i przywrócić Kościołowi. Lecz w takim razie, wszyscy jesteśmy w pewnej mierze jezuitami... bo tylko szaleńcy nie stosują się i nie liczą z epoką, w której żyją... Ale ja nie sądzę rzeczy po tytule i jeżeli chcą nas nazywać jezuitami, to niech i tak będzie... mniejsza z tem!
Uśmiechał się swoim ładnym, rozumnym uśmiechem, w którym było tyle przenikliwości, oraz powściągliwego szyderstwa.
— Gdy zobaczysz kardynała Bergerot, powiedz mu, że nierozsądnie jest prześladować jezuitów we Francyi, nierozsądnie jest uważać ich za nieprzyjaciół francuzkiego narodu. W rzeczywistości jest wprost odwrotnie, jezuici są za Francyą,