nych miłośnie ciał Daria i Benedetty. Piotr, oraz don Vigilio też byli w pobliżu, a Wiktorya zaszywała śmiertelne, jedwabne prześcieradło, mające stanowić godowe, weselne szaty dwojga kochanków. Dwóch służących dopomogło Piotrowi i don Vigilio do złożenia ciał w pierwszej trumnie z sosnowego drzewa, całej wewnątrz wyłożonej jasno różowym atłasem. Trumna nie była większą, jak zwykle, bo ciała kochanków, wytwornie wysmukłe i młode, tak namiętnie były z sobą spojone ostatnim uściskiem, iż nie zajmowały więcej miejsca, niż ciało jednego człowieka. Ułożono ich w różowościach atłasu, a głowy ich blizko siebie leżące, tonęły teraz w puklach pachnących włosów Benedetty. Pierwszą trumnę zamknięto i wpuszczono w drugą z ołowiu, a następnie w trzecią dębową. Pomimo, że wszystkie trzy wieka szczelnie były zamknięte na śruby, twarze kochanków dawały się widzieć wyraźnie przez trzy okrągłe otwory, opatrzone grubemi taflami szkła przezroczystego. Na zawsze oddzieleni od świata żyjących, sami w potrójnej trumnie, uśmiechali się do siebie i wpatrywali w swe oczy z miłością, pieszczotą, wiecznie trwać mającą.