Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1091

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, masz słuszność, uwagi twoje dowodzą, żeś jasno patrzał na nasze sprawy. Średnia warstwa naszego społeczeństwa upędza się za posadami rządowemi, spragniona jest dostojeństw, używania, pysznienia się, a przy tem kocha tylko pieniądze i, drżąc o ich stratę, nie wypuszcza ich z ręki, nie wkłada ich ani w rolnictwo, ani w przemysł, ani w handel, rozpróżnowana żyje z procentów i z pensyj rządowych, nie bacząc, że tą pogardą pracy i ludu zabija kraj własny. Arystokracya potraciła fortuny i skazana na ostateczne zejście z widowni, żyje w nędzy w walących się starych pałacach, niemających dziś racyj istnienia. Tylko wyjątkowo niektóre rodziny książęce zachować zdołały jakieś mienie, lecz niezasilane, leżące martwo, musi zmarnieć i ono skutkiem podziałów. A lud nasz, ach lud, który tyle już przebył i przebywa niedoli, tak się zrósł z cierpieniem, że nawet nie śmie marzyć o polepszeniu swego losu, żałuje dawniejszego poddaństwa, żyje bezmyślnie jak trzoda, jest ciemny i właśnie ta bezgraniczna jego ciemnota jest jedyną przyczyną jego wielkiej nędzy. Szkół ludowych nam potrzeba, szkół wszędzie, szkół usuwających ciemnotę, wszczepiających w dzieci zamiłowanie do pracy, budzących mózgi z odrętwienia i beznadziejności. Tak, jedyną drogą naszego zbawienia jest szerzenie oświaty pomiędzy ludem, bo tylko szkoły wytworzyć mogą demokracyę, której brakuje Włochom!