bowiem za prawdziwe nieszczęście tę jątrzącą się nienawiść dwóch narodów... Lecz pomimo to, będę mówił o Włoszech tylko to, co wydaje mi się być prawdą. Niezdolny byłbym postąpić inaczej. Zaś goła prawda jest często boleśną, lękam się więc, że się tu nikomu nie podoba, bo włosi nie są do niej przyzwyczajeni, przywykli do pochwał i zachwytów, jakiemi ich zwykle obsypują poeci cudzoziemscy zwiedzający Włochy i Rzym i patrzący na was z tradycyjnem uwielbieniem zaczerpniętem jeszcze na szkolnych ławkach. Pochwały te z konieczności oddziałały odurzająco, zatem wątpię, by włosi mogli wysłuchać bez oburzenia bezstronnie wypowiedzianego zdania o Rzymie teraźniejszym.
Orlando roześmiał się szczerze jak dziecko i rzekł:
— Zapewne, że trzeba nas chwalić, bo dlaczegóż nie podnieść stron dodatnich, pomijając ujemne?... Zawsze trzeba wszystko upiększać, a o tem co brzydkie, niewarto mówić. My, włosi, miłujemy piękno a w teatrze lubimy tylko ładną muzykę, ładne tańce i ładne sztuki. Tak, lubimy wszystko, co przyjemne, a wszystko, co nieprzyjemne, skrywamy nawet przed sobą.
— Wyznaję chętnie wielką pomyłkę, jaką uczyniłem, pisząc moją książkę — zawołał Piotr z przejęciem. — Bo pominąłem Rzym, stolicę nowożytnego państwa Włoskiego, widząc przed sobą
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1095
Ta strona została uwierzytelniona.