tylko Rzym, stolicę chrześciaństwa, stolicę papieży. A jednak Rzym nowożytny istnieje, wzrasta w znaczenie, podczas gdy Rzym papieży, którego przebudzenia się pragnąłem tak gorąco, zastałem na schyłku i w beznadziejności powrotu do dawniejszego stanowiska. Pod tym względem nastąpił zupełny przewrót w moich poglądach. Podczas mego trzymiesięcznego pobytu w Rzymie doszedłem do przekonania, że chociaż papież zabarykadował się w swoim Watykanie i pozostaje niewzruszenie przy odziedziczonej tradycyi, mury jego pałacu pękają i pleśnieją, grożąc upadkiem, a wszystko naokoło niego ulega ewolucji; świat czarny jest tylko szarym, bo się zmieszał ze światem białym. Jakże wyraźnie to widziałem przed kilku dniami w pałacu Buongiovanni, podczas balu, jaki tam miał miejsce z powodu zaręczyn księżniczki Celii z młodym pańskim krewnym, podporucznikiem Attilio. Ach tak, byłem wzruszony odniesionem wrażeniem i jestem obecnie nawrócony na wiarępańskim w przyszłość zjednoczonych Włoch!
Orlando promieniał radością.
— Byłeś tam i takie wyniosłeś wrażenie, wierzysz, że będziemy wielkim narodem, gdy miną ciężkie próby przez jakie dziś przechodzimy?... Lecz cóż znaczy jakiś lat dziesiątek, a nawet wiek cały! Tak, tak, Włochy odżyją w dawnej świetności, trzeba tylko, by naród cały mógł wziąść udział we wspólnej pracy.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1096
Ta strona została uwierzytelniona.