— Z dzienników zapewne panowie już wiecie, że najpierw umarł młody książę Boccanera a prawie że równocześnie zmarła Benedetta, całując go po raz ostatni... A jakie są przyczyny śmierci, co ją spowodowało... wszak doktorzy nawet bronią się od wypowiedzenia stanowczego zdania, bo nie wiedzą a przynajmniej ściśle nie znają...
Zatrzymał się, bo wspomniał na głos umierającej Benedetty, dającej mu okrutny rozkaz: „Gdy zobaczysz jego ojca, powiesz mu, te przeklęłam jego syna. Chcę, by to wiedział i powinien to wiedzieć w imię prawdy i w imię sprawiedliwości“. Czyż ma spełnić tę ostatnią wolę umierającej?... Czy rozkaz ten ma uważać za konieczny, który spełnić powinien?... Chociażby wiedząc, że krew i łzy popłyną, gdy wypowie treść słów przekazanych?... Chwilę wahał się, tocząc z sobą ciężką walkę. Czy ma być posłuszny zmarłej, czy też puścić jej słowa w niepamięć, ulegając swej naturze, skłonnej przebaczać najcięższe winy?... Lecz pocóż wywierać zemstę na tym starcu?... Pocóż spełniać tak okrutną misyę, kiedy żadnej już dla nikogo nie będzie ztąd korzyści?...
Prada musiał odczuwać walkę, jaką Piotr z sobą toczył, walkę, w której chodziło o los jego ojca, więc spojrzeniem błagał jeszcze namiętniej o litość dla starca.
Piotr mówił w dalszym ciągu:
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1107
Ta strona została uwierzytelniona.