cydzieło, niepomieszczone w żadnym katalogu! Co za odkrycie!
Zamilkł, lecz prawie zaraz zapytał trzeźwiejszym już głosem:
— Czy wiedziałeś, że Botticelli stworzył to arcydzieło?...
— Nie. Któregoś razu zapytałem się don Vigilia, jakiego malarza jest ten obraz, lecz nie umiał mi odpowiedzieć, mało się tem zajmując. Zapytywałem także Wiktoryę, lecz ta ruszyła ramionami, mówiąc, że tego rodzaju graty chętnie wyrzuciłaby na śmietnik.
— Jakto?... Więc nikt w tym domu nie wie, że tu wisi na ścianie autentyczny Botticelli! Ach, jakże w tem niedbalstwie poznaję ducha tych wielkich rodzin książąt rzymskich! Na sztuce się nie znają, oceniając obrazy tylko za pomocą etykietki, przyczepionej do ramy. A jednak patrz, posiadają takie arcydzieło! Takiego mistrza! Prawda, że ten obraz potrzebuje odnowienia, lecz gdy zostanie oczyszczony z pyłu, zapromienieje swą pięknością... tak, to płótno doprowadzone do porządku może być ozdobą pierwszorzędnego zbioru obrazów i cena jego może dojść co najmniej...
Nagle urwał, nie chcąc powiedzieć cyfry, na jaką obraz ocenił i, jakby dla dokładniejszego zbadania go, zbliżył się, przypatrując mu się bliżej.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1117
Ta strona została uwierzytelniona.