bym ja robiła, wyjechawszy ztąd?... Nie, mój kąt teraz tu i tu umrę...
— Więc nigdy nie powrócisz do Anneau?...
— A nie, z pewnością nie.
— I wszystko ci jedno, że po śmierci złożą cię w tutejszej ziemi, którą, jak powiadasz, czuć siarką?...
Roześmiała się głośno.
— Ach, panie, po śmierci to już mi zupełnie wszystko jedno, gdzie złożą moje ciało... Wtedy wszędzie dobrze, wszędzie się wtedy śpi jednakowo. Jakie to dziwne, że pana zawsze niepokoi, co będzie po śmierci. Wtedy wszystko skończone i nie ma już nic, zupełnie nic. Mnie jedno tylko w tem cieszy, to że przynajmniej po śmierci człowiek sobie spocznie na dobre, na zawsze. Bóg przynajmniej to nam dał, nam biedakom, tak bardzo pracującym za życia. Pan wie, że ja się nie wdaję w pobożność, o nie, a jednak całe życie prowadziłam się uczciwie i nigdy, tak jak mnie pan tu widzi, nigdy nie miałam kochanka. Wspominać te rzeczy w moim wieku, to niby głupio, ale mówię panu, że tak było, że to rzeczywista prawda.
Śmiała się ze spokojem duszy, którą nic nie wytrąciło z równowagi, przyznawała także, iż czuje się bez grzechu. Piotr podziwiał przejrzystość jej życia, odwagę codziennie spełnianych obowiązków, praktyczny zmysł, pracowitość, oraz prostotę poświęcenia i przywiązania. Tak, wszy-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1122
Ta strona została uwierzytelniona.