chciwym panom rządzącym z wyżyn Kwirynału. Oni wszystkiemu złu stali się przyczyną, złu co raz silniej rozrastającemu się po nad uciemiężoną stolicą papieży. Wszak krąży obecnie pogłoska, iż deputowany Sacco wyniesiony będzie na ministeryalną posadę, a przecież Sacco jest znanym powszechnie jako niebezpieczny intrygant, przyłapany już niejednokrotnie na sprawach wielce podejrzanej natury. Jeżeli człowiek tego rodzaju będzie ministrem, to łatwo przepowiedzieć ostateczne bankructwo, grożące lada chwila bezczelności wrogów.
Pod wrażeniem opowiadania Daria, jedna tylko Benedetta, zamyśliwszy się i ze smutkiem patrząc na Piotra, o którego książce sobie przypomniała, szepnęła:
— Biedni ludzie! Lecz dlaczegóżby nie pójść do nich i ulżyć ich ubóstwu?...
Piotr słuchał słów Daria nietylko z zajęciem lecz z wielkiem wzruszeniem. Wspomniał swoje apostolstwo po najuboższych ulicach Paryża i ogarnęła go niewymowna litość, widząc, że zaraz w pierwszym dniu swego przyjazdu do Rzymu spotyka się z tą samą plagą nędzy. Usłyszawszy tkliwe słowa Benedetty, zawołał głośniej aniżeli przypuszczał:
— Pani zechce pozwolić, byśmy razem tam poszli. Proszę niechaj mi będzie wolno pani towarzyszyć. Mnie niezmiernie zajmują sprawy tego rodzaju.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.