hasłem do jego powrotu do Paryża, gdzie stale zamieszkuje, mając tam liczne zajęcia. Prałat, znów się uśmiechnąwszy, rzekł spokojnie:
— Jestem przekonany, iż pan pozostaniesz z nami znacznie dłużej niż przypuszczasz, tak, znacznie dłużej niż trzy tygodnie...
Chociaż to zdanie zostało wypowiedziane z uprzejmą swobodą, Piotr silnie się zaniepokoił. Dlaczego oni wszyscy to mówią?... Zkądże mogą wiedzieć, ile czasu wypadnie mu pozostać dla załatwienia sprawy?... Pochylił się więc do ucha don Vigilia i spytał jak mógł najciszej:
— Kim jest monsignor Nani?...
Milczący dotychczas don Vigilio niezaraz odpowiedział. Chorobliwa jego twarz jeszcze więcej pożółkła. Oczy mu błysły, powiódł niemi szybko po zgromadzeniu a dopiero upewniwszy się, że nikt nie zwraca na nich uwagi, rzekł zaledwie dosłyszalnym głosem:
— Jest asesorem trybunału inkwizycyjnego.
To krótkie objaśnienie było dla Piotra najzupełniej wystarczającem, wiedział on bowiem, że asesor, milcząc, uczestniczy podczas posiedzeń inkwizycyjnego trybunału a po skończonych obradach odbywających się co środa, zdaje z nich sprawę papieżowi. To stanowisko asesora, mogącego podczas tygodniowej, jednogodzinnej, lecz bez świadków odbywającej się audyencyi u papieża, mówić z nim o wszystkich najdrażliwszych sprawach, nadawało monsignorowi wy-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.