Strona:PL Zola - Rzym.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

potrzeb owoczesnych, dla książęcego licznego dworu i bogatych dochodów, dziś, opuszczone, wyludnione mury chyliły się do upadku, grożąc ostatniemu panu swemu zasypaniem i osunięciem mu się na głowę. Kardynał to widział lecz nie miał dostatecznych środków, by sprowadzić robotników dla poczynienia chociażby najkonieczniejszej naprawy. Wreszcie, nie miał nawet ochoty uczynić tego. Czuł, iż wszystko się zmienia, że religia przestaje być najpotężniejszą królową. Świat się odmienił i szukał dróg nowych, nie napotykając ku nim właściwego kierunku. Do nieznanych wrót dążyła dzisiejsza społeczność okrywając pośmiewiskiem i wzgardą wszystkie dawne świętości. Niechajże więc resztki przeszłości przepadają co rychlej a ostatni tej przeszłości przedstawiciele niechaj się ratują ucieczką zpod dawnych znaków, lub niechaj padają żywcem zagrzebani pod walącą się w gruzy dawną wielkością i sławą. Bohaterską jest śmierć taka! Bohaterstwem jest umrzeć, trzymając swój sztandar wysoko, z wiernością go broniąc i z wiarą mu służąc aż do kresu swych chwil ostatnich, lecz jakże bolesną jest podobna odwaga, ileż najsroższego cierpienia sprawia widok powolnego konania swojego Boga! Na dumnej, wyniosłej, bólem hartownej twarzy kardynała Boccanera, Piotr widział to wszystko a wpatrując się w jego portret, nabierał przekonania, iż jest on człowiekiem zdolnym do tego bohaterstwa, do