Strona:PL Zola - Rzym.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

dendy niemające żadnej rzeczywistej podstawy. Dowiedział się, że kardynał latem i zimą wstaje o godzinie szóstej zrana. Mszę odprawiał w maleńkiej kapliczce tuż obok swego pokoju. Była ona pusta; prócz drewnianego, malowanego ołtarza, nie było w niej żadnego sprzętu i nikt nigdy tam nie był dopuszczony. Prywatne mieszkanie kardynała składało się z sypialni, stołowego pokoju i gabinetu; w którym przesiadywał najchętniej. Wszystkie te pokoje były niezmiernie skromne, szczupłe. Zajmowały one miejsce sali, którą przerobiono na mieszkanko dzisiejsze, przegrodziwszy ją lekkiemi przepierzeniami. Kardynał żył nieledwie jak pustelnik, prawie nic nie wydając na swe utrzymanie. O godzinie ósmej z rana wypijał filiżankę zimnego mleka i wyjeżdżał z domu, by brać udział w sesyach kongregacyjnych, lub też przyjmował u siebie osoby pragnące go widzieć. Obiad jadł o godzinie pierwszej. Następowała potem siesta trwająca do godziny czwartej a latem nawet do piątej. Siestę obchodził z całą skrupulatnością prawego mieszkańca Rzymu. Nikt wtedy nie byłby się odważył zastukać do jego pokoju. Jeżeli pogoda była piękna, kardynał, przebudziwszy się, wyjeżdżał na spacer, zwykle w stronę via Appia, zkąd wracał o zachodzie słońca, gdy dzwoniono na Anioł Pański. Od godziny siódmej do dziewiątej przyjmował nielicznych gości, zjadłszy zaś wieczerzę, za-