Strona:PL Zola - Rzym.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

mykał się u siebie, pracując wtedy sam i kładąc się spać o niejednej porze.
Kardynałowie odwiedzają papieża dwa lub trzy razy miesięcznie w dni oznaczone. Otóż powszechnie zauważono, iż kardynał Boccanera przeszło od roku nie był wezwany do pałacu Watykańskiego. Ta widoczna niełaska dawała pole do przeróżnych domysłów, lecz mówiono o tem ostrożnie i w wielkiej tajemnicy.
— Jego Eminencya ma usposobienie gwałtowne i surowe — mówił dalej don Vigilio, dłużej nie opierając się rozbudzonej chętce do szerszej pogadanki. — Lecz jakaż nagła następuje zmiana w twarzy Jego Eminencyi, gdy contessina przybiegnie, by uściskać swego wuja... Jego Eminencya niezmieznie kocha swoją siostrzenicę... I niechaj pan wie, że jej tylko pan zawdzięcza dzisiejszą audyencyę...
Lecz rozmowa została przerwaną z powodu głosu dolatującego z sąsiedniej komnaty. W tejże prawie chwili don Vigilio powstał i złożył głęboki ukłon przed gościem wprowadzonym przez księdza Paparelli. Był to otyły człowiek w czarnej sutanie o czerwonym pasie, na głowie miał czarny kapelusz z torsadą czerwoną przeplataną złotem. Ksiądz Paparelli nie przestawał kłaniać się z uniżonością nowo przybyłemu a don Vigilio, dając znak Piotrowi, by też powstał, zdążył szepnąć: