Spokojnym ruchem ręki dopełnił znaczenia słów ostatnich. Był to ruch najwyższego zniechęcenia. Po cóż zwiedzać cudzoziemskie kraje coraz głębiej pogrążone w zwątpieniu i buncie?... Rzym starczył mu za wszystko, Rzym rządzący światem, wieczysta jego stolica, miasto święte, któremu jest przeznaczone królować po nad ziemią i ludźmi.
Piotr, milcząc, podziwiał głębokość wiary tego potomka rycerskiego rodu, który nie przestawał być księciem w ubogiej swej sutanie. Pięknym i majestatycznym mu się wydał tą miłością dla Rzymu i dumnem roszczeniem praw jego nad światem. Lecz to lekceważenie i pomijanie wszystkiego, co nie jest Rzymem, przeraziło nieco Piotra. Kardynał nie chciał wiedzieć o zachodzących odmianach pojęć i dążności, ograniczając się do uważania państw cudzoziemskich za hołdownicze narody.
Nastąpiła chwila milczenia, Piotr, pełen myśli o swej sprawie, postanowił zwrócić rozmowę w tym kierunku. Rozpoczął więc od złożenia kardynałowi należnej czci:
— Przed rozpoczęciem jakichkolwiek kroków, zapragnąłem złożyć moje uszanowanie u stóp waszej Eminencyi, polecając się opiece i łasce, o którą śmiem upraszać. Mam nadzieję, że wasza Eminencya nie odmówi mi swej rady i zechce mną pokierować właściwie.
Kardynał teraz dopiero wskazał ręką na krzesło, co było zarazem znakiem przyzwolenia na dłuższą rozmowę.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.