— Zapewne, że nie odmówię ci, mój synu, rady, o którą prosisz. Niewolno mi jej odmawiać żadnemu chrześcianinowi żądnemu pracowania dla ogólnego dobra. Lecz mylisz się, mój synu, jeżeli przypuszczasz, że posiadam jakiekolwiek wpływy. Nie posiadam żadnych. Pędzę życie odosobnione i nie mogę a zarazem nie chcę o nie prosić... Ale pomimo to możemy trochę z sobą porozmawiać...
Odtrącając wszelką przebiegłość, jako niegodną swej wielkiej prawości, kardynał przystąpił wprost do kwestyi z niespodziewaną przez Piotra szczerością:
— Napisałeś, mój synu, książkę, zdaje mi się pod tytułem „Nowy Rzym“... i przyjechałeś jej bronić, została ona bowiem zaskarżoną przed kongregacyą Indeksu... Nie czytałem jeszcze tej książki. Rozumiesz, że nie mam dość czasu, by wszystko czytać... I tak muszę czytać mnóstwo dzieł nadesłanych mi przez kongregacyę Indeksu; do której należę dopiero od roku, wyznaję, że częstokroć muszę się zadawalniać przeczytaniem tylko raportu zredagowanego przez mojego sekretarza... Ale twoją książkę przeczytała Benedetta, moja siostrzenica, i mówiła mi, że ją książka ta bardzo zajęła, zaciekawiła, chociaż początkowo była nią tylko zdziwiona... a potem dopiero wzruszona... Otóż obiecuję ci, że książkę twoją przerzucę, zatrzymując się na rozdziałach uważanych za szkodliwe.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.