należących do swego stronnictwa, wyświadczając im dobrodziejstwa przy każdej okazyi. Przed niedawnym czasem uchronił on Santobono od bardzo niemiłych następstw, z powodu wydarzenia zaszłego z jakimś wyrostkiem, który, zakradłszy się do ogrodu przy kaplicy Najświętszej Panny, został przez wikaryusza schwytany i obity tak ciężko, iż w kilka dni umarł. Wszakże na pochwałę Santobono wyznać należy, że był on gorliwym zwolennikiem kardynała Sanguinetti z tej jedynie przyczyny, że upatrywał w nim przyszłego papieża według swoich marzeń, papieża zawierającego przymierze z królem, dla postawienia Włoch na stanowisku naczelnem pomiędzy narodami świata.
— Zaraz opowiem całe moje nieszczęście. Wasza Eminencya pamięta mojego brata Agostino?... Był ogrodnikiem w willi waszej Eminencyi przez całe dwa lata. Wszyscy wiedzą, że Agostino jest dobrym, łagodnym i nigdy nikt się na niego nie skarżył... Otóż zdarzyła się rzecz zupełnie nadzwyczajna i niczem niedająca się objaśnić... ot każdemu może się zdarzyć wypadek... tak też i stało się z moim bratem. Chodząc po ulicy w Genzano, pchnął jakiegoś człowieka nożem i człowiek ten umarł... Otóż jestem bardzo przygnębiony i chętnie dałbym sobie odciąć dwa palce u ręki, byle mojego brata wydostać z więzienia. Mam nadzieję, że wasza Eminencya zechce mi wydać świadectwo stwierdzające, że Agostino
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.