Gdy Santobono wreszcie wyszedł, kardynał zwrócił się w stronę Piotra, który, powstawszy z miejsca, kłaniał się z zamiarem odejścia.
— Tak, mój synu, sprawę twoją z powodu owej książki uważam za złą sprawę. Powtarzam wszakże raz jeszcze, iż bliższych wiadomości o niej nie mam, jeszcze nie miałem w ręku papierów jej dotyczących. Lecz wiedząc, że moja siostrzenica szczerze cię popiera, mówiłem o twej sprawie z kardynałem Sanguinetti, prefektem kongregacyi Indeksu. Ale Sanguinetti, który był dziś u mnie również, jak ja nic jeszcze nie wie o twojej książce, bo papiery nie zostały mu doręczone przez sekretarza. Zauważył jednakże, iż denuncyacya wyszła od osób ważne zajmujących stanowiska, osób wielce wpływowych. Podobno, uwaga Indeksu zwróconą została na liczne ustępy bardzo drażliwej natury; świadczyć one mają o braku twego poddania się dyscyplinie duchownej oraz dogmatom.
Zaniepokojony istnieniem ukrytych wrogów, Piotr zawołał:
— Zadenuncyowany, zadenuncyowany! Ach żeby wasza Eminencya wiedzieć mogła, jak to słowo żalem i smutkiem wezbrało mi serce! Zadenuncyowany z powodu bezwiednie popełnionej zbrodni, bo pisałem moją książkę z najgorętszem pragnieniem tryumfu Kościoła... Nie pozostaje mi więc, jak rzucić się do stóp Ojca świętego, by się obronić od czynionych mi zarzutów.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.