W poczekalnej sali Piotr został kilka osób nowo przybyłych i oczekujących widzenia się z kardynałem. Był pomiędzy innymi biskup, jakiś prałat i dwie stare damy. Chciał przed odejściem powiedzieć parę słów do don Vigilio; Piotr zastał go w towarzystwie młodego człowieka, swego znajomego z Paryża, który, również zadziwiony tem spotkaniem, zawołał:
— Jakto?... jesteś w Rzymie, kochany księże Piotrze?...
— Ach, pan tutaj, panie Habert?... W pierwszej chwili nie poznałem pana i najmocniej przepraszam!... Rzeczywiście jest to do niedarowania, bo przecież wiedziałem, że przeszło od roku jesteś w Rzymie przy naszej ambasadzie.
Narcyz Habert był wytwornym, wysmukłym blondynem o jasnej, ładnej cerze, blado niebieskich oczach, płowym, drobno fryzującym się zaroście. Włosy nosił równo ścięte po nad brwiami, modą florencką, z tyłu dłuższe a wypieszczone pukle otaczały mu głowę, wijąc się misternie. Rodzina jego była bardzo zamożna i oddawna znana jako urzędująca w magistraturze. Jeden z jego wujów był dyplomatą i to właśnie zdecydowało Narcyza do wstąpienia na tęż samą drogę. Jako członek rodziny należącej do stronnictwa katolickiego, Narcyz z łatwością otrzymał posadę w Rzymie, gdzie miał liczne koligacye. Siostra kardynała Sarno była żoną jego wuja, notaryusza w Paryżu, monsignor Gamba del Zoppo
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.