przyboczny kameryer papieża, był synem rodzonej jego ciotki, która wyszła za mąż za pułkownika włoskiego. Tak więc Narcyz, otrzymawszy posadę przy ambasadzie francuskiej przy Watykanie, odrazu wszedł w liczne stosunki towarzyskie w Rzymie a skutkiem pokrewieństwa z wysokimi dygnitarzami kościoła, przebaczano mu niejedno. Był on bowiem skłonnym do ulegania fantazyom zasadzającym się na namiętnem miłowaniu sztuk pięknych. Słynne były jego bezustanne zachwyty w muzeach i samotne spacery po pamiątkowych ruinach Rzymu. Bardzo uprzejmy, światowy a zarazem praktycznie rzeczy widzący, znał się na doniosłości kapitału, przytem zręcznie umiał wybadywać ludzi jakby od niechcenia, z miną znurzoną i oderwaną. Dzisiejszego rana zaszedł do pałacu Boccanera, chcąc pomówić z kardynałem w sprawie powierzonej sobie przez ambasadora.
Przywitawszy się z Piotrem, odprowadził go na na bok w stronę okna, by módz swobodniej porozmawiać.
— Jakże rad jestem z naszego spotkania! Czy przypominasz sobie, księże Piotrze, nasze miłe i długie pogadanki u kardynała Bergeret?... Wskazałem ci mnóstwo obrazów i miniatur z czternastego i piętnastego wieku, które, pisząc swoją książkę, powinieneś był zobaczyć. A teraz, kiedy już schwytałem cię tutaj, to zapowiadam ci z góry, że ja ci Rzym pokażę; znam tu wszyst-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.