waniem Boga, we Włoszech zaś kwestye te nie istnieją, tu bowiem istnienie Boga jest ustanowione, niepodlegające wątpliwości, chociażby dlatego, że papież jest widomym jego przedstawicielem a duchowieństwo urzędnikami wprost z woli Boga zamianowanymi. Jako takich, jako wprost z nieba czerpiących swoją władzę nad ludźmi, nikt wyrugować nie jest w stanie, oni zaś całą siłą posiadanej energii i rozumu, podtrzymują opinię o swej nieodzowności, o swem posłannictwie dla dobra ludzi na ziemi. Są i chcą pozostać rządzącą władzą.
Po chwilowej przerwie, Narcyz znów powrócił do bliższego określenia monsignora Nani.
— Zna on całą Europę a od dziesięciu lat, mnóstwo najtajniejszych szczegółów organizacyi Kościoła przesunęło mu się przed oczami; piastuje on urząd wyjątkowy, pozwalający wiele czynić spostrzeżeń, czynny brać udział w rozlicznych sprawach najdrażliwszej lub najpoważniejszej natury. Zamieszkując w Rzymie, widzi on w dalszym ciągu działalność całej Europy i rozmawia z najwybitniejszymi jej ludźmi. Tak, on wszystko i wszystkich zna i trzyma w swej dłoni. Wyszukany w obejściu, dyskretny, uprzejmy, zadziwiającej skromności — gdyby nie była ona tylko ułudną i przybraną formą — zawsze uśmiechnięty, niewiadomo, czy nie żywi w swej głowie najwyższej ambicji... Któż wiedzieć może, czy nie zdąża on ku osiągnięciu tyary papiezkiej?...
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.