Strona:PL Zola - Rzym.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

przyniósł na ręku trzyletnią, jasnowłosą dziewczynkę, którą znalazł płaczącą na ławce. Mówiła, że matka pozostawiła ją tu oddawna. Zajmując się tym opuszczonym drobiazgiem, Piotr starał się odnaleźć rodziców. To go zmusiło do zapoznania się z zabójczą atmosferą zaułków i nor, zamieszkiwanych przez najnędzniejszą ludność Paryża. Z każdym dniem zgłębiał piekielne przepaści nędzy i poznał całą jej ohydę. Wracał zgnębiony, z sercem krwawiącem się z żalu i litości, strwożony i zrozpaczony ogromem zła, któremu miłosierdzie nie jest w stanie zaradzić.
Ach jakże straszliwie bolesnem było to zetknięcie się z nieszczęsną siedzibą niedostatku, jak bezmierną ten niedostatek wywołał głębię cierpień i poniżenia ludzkiego! Dwuletnie wędrówki Piotra po tych przepaściach nędzy i głodu wstrząsnęły całą jego istotą. W dzielnicy św. Małgorzaty, w pośrodku przedmieścia św. Antoniego, które wre pracowitością i przemysłem swych mieszkańców, Piotr znał całe szeregi ciasnych zaułków, brudnych domów, klitek i przystawek pozbawionych światła, powietrza a natomiast wilgotnych jak piwnice, gdzie mieszkały tysiące nędzarzy gnijących i zdrętwiałych z niedostatku. Ileż razy piął się po ciemnych schodach o wyszczerbionych stopniach, pozbawionych poręczy, śliskich od nagromadzonego na nich błota. Mieszkania w takich domach jeszcze groźniej odrażający przedstawiały widok. Przez okna bez szyb wpadały wiatry