Strona:PL Zola - Rzym.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

wagą, potrząsając czasami głową, to znów powstrzymując zmianę swego uśmiechu. Surowe, stanowcze słowa kardynała bynajmniej go nie zdziwiły, zdaje się, że był najmocniej przekonany, że Piotr nie zyska zachęty ani pomocy z tej strony. Lecz posłyszawszy, sąd o książce wydany dzisiejszego ranka przez kardynała Sanguinetti, monsignor nagle się ożywił i rzekł z prostoduszną serdecznością:
— Cóż chcesz, moje drogie dziecko! Nie mogłem wcześniej zaradzić złemu!... Gdy doszła mnie wieść o niebezpieczeństwie grożącem twojej książce, natychmiast pobiegłem do jego Eminencyi kardynała Sanguinetti, mówiąc mu, że lepiej będzie tej sprawy nie poruszać, bo wywrze ona rezultat wręcz przeciwny zamiarom kongregacyi indeksu, posłuży bowiem jako najgłośniejsza reklama dla oskarżonego dzieła. Po cóż więc prześladować ową książkę?... Nie będzie to zgodne z celem. O jej autorze wiemy, że jest egzaltowany. Ma duszę ognistego entuzyasty gotowego do walki. Więc nie należy go drażnić, bo w czemże ta walka może być dla nas pożyteczną?... Będziemy tylko mieli zbuntowanego młodego księdza jednego więcej a książka, którą napisał, rozejdzie się po świecie w nieskończonej ilości egzemplarzy. Prosiłem, namawiałem, przedstawiałem, by dano pokój tej sprawie. I muszę wyznać, że kardynał Sanguinetti, jako człowiek światły i rozumny, przychylał się do mojego zdania. Widzę go jeszcze, jak pod-