Strona:PL Zola - Rzym.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

Ach, jakże ciążyło sercom patryotów poniżenie tej wiekopomnie sławnej ziemi ich praojców! Jakże okrutny był szereg wieków dla nieszczęsnej ich ojczyzny, podzielonej, prześladowanej przez panujących nad nią książąt, będących tyranami swych poddanych. Prócz tego ziemia ta ulegała bezustannym najazdom obcokrajowców i rabowabowaną- przez nich była, pożądaną i łupioną bezlitośnie. Wyrwać ją więc pragnęli z poniżenia, otoczyć chwałą dawniejszą, opromienić własnem męztwem i czcią majestatu wolności. Chcieli wypędzić wrogów, usunąć tyranów, rozbudzić samowiedzę ludu cierpiącego nędzę, żyjącego w niewoli. Marzyli o jedności Włoch o wyswobodzeniu Włoch — i to było jedynym celem życia całej inteligentniejszej młodzieży, gorejącej zapałem ugasić się niedającym żadną siłą prześladowania. Serce młodego Orlando przepełnione było temi uczuciami. Całą swą młodość spędził w świętem oburzeniu przeciwko uciskowi, wyczekując chwili, by oddać się cały sprawie odkupienia, walce za wolność, za ojczyznę. Zwyciężyć lub zginąć — było hasłem tego młodzika pragnącego dać swą krew i życie dla urzeczywistnienia swoich marzeń.
Pragnienia te długo nie znajdowały czynnego pola działalności. Zżymając się na ucisk, zagrzewając innych do nienawiści względem wrogów, Orlando Prada zamieszkiwał w Medyolanie w staośrwieckiej siedzibie swego rodu. Mając lat dwa-