Strona:PL Zola - Rzym.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

do szynku, pozostawiając dzieci na los szczęścia. Brnąc w ten sposób coraz głębiej, nie podtrzymywani oświatą, odepchnięci, wpadali w otchłań bezratunkowej nędzy.
Częściej jeszcze brak roboty stawał się początkową przyczyną niedostatku tych ludzi. Brak pracy był tym wielkim winowajcą, nietylko wypróżniającym resztki oszczędzonych pieniędzy, lecz rodzącym zniechęcenie, wyczerpującym odwagę i przyzwyczajającym do próżniactwa. W fabrykach bywa często kilkotygodniowy zastój w robocie, warsztaty milkną a pozbawieni pracy ludzie leniwieją najpierw z musu a potem z zamiłowania. Szukającym zaś zajęcia, jakże je trudno znaleźć w tym gorączkowo czynnym Paryżu! Pierwszych dni mąż wraca do domu z oczyma łez pełnemi, był wszędzie i wszędzie ofiarował swe usługi, lecz wszędzie napróżno, wszędzie odmówiono. A jeżeli ma żonę i dzieci i patrzy na głodowe ich męczarnie?... Czarna nędza, pijaństwo, upodlenie — są następstwami ciążącemi nad słabością tych istot na śmierć skazanych. Przebijający się przez życie, znajdujący pracę dzięki sprzyjającem okolicznościom, jakąż ma starość, gdy lata wycieńczą siłę jego muskułów?... Uzbierać oszczędności nie mógł, pomimo piędziesięciu lat wytrwałej pracy. W starości więc pada na barłóg, gdzie na strychu kona powoli, wyczekując śmierci. Większość rzeszy kończy swój żywot w szpitalach, inni gdzieś giną z oczu, prze-