Strona:PL Zola - Rzym.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

Naraz, z szybkością gromu rozeszła się wiadomość o klęsce pod Sedanem. Pogrom, doznany przez Francyę, otwierał Włochom drogę do Rzymu. Żuawi papiezcy pod wodzą generała Kanzler, dekoracyjny tylko stawiwszy opór, ustąpili z pola bitwy. Orlando, jako żołnierz armii regularnej Wiktora-Emanuela, jeden z pierwszych wpadł do Rzymu przez wyszczerbione mury przy Porta Pia. Ach, jakże pamiętnym stał się dla niego ten dzień dwudziestego września! Dzień najżywszej jego radości, dzień upojenia i tryumfu, spełnienia marzeń, dotarcia do celu po tylu latach wyczekiwania, kosztem tylu cierpień i walk, dla którego poświęcił spokój, majątek, siły i krew własną!
Następnie przez lat dziesięć żył szczęśliwie w zdobytym odzyskanym Rzymie, nasycając się posiadaniem tego upragnionego miasta, pożądanego jak ubóstwiana kochanka. Orlando wszystkie swe nadzieje złożył w posiadaniu Rzymu, od niego spodziewając się odrodzenia ducha całego narodu. Rzym miał być łącznikiem miłości pełnym, ogniwem spajającem rozpadłe przez tak długo krainy włoskie, duchem ożywczym z letargu powstającego narodu!
Orlando, ten szczery republikanin, pobudziciel wyswobodzenia, zapalczywy żołnierz w tylu rewolucyach, uczynił zrzeczenie się i stanąwszy po stronie króla, przyjął ofiarowane miejsce w senacie. Wszak ubóstwiany jego wódz Garibaldi uznał za konieczne toż samo uczynić. Zasiadał