ne i wolne, tryumfujące od lat dziesiątka, biegły teraz ku własnej swej zgubie, ku ohydnemu bankructwu. Ten Rzym upragniony, ta marzona stolica, to miasto niezrównanej chwały, nie dotrzymał pokładanych w nim nadziei, nie stał się ożywczym duchem narodu, nowożytną stolicą Włoch odrodzonych. Był jeszcze martwy, jeszcze spowity w swym grobie przeszłości. Tymczasowo Rzym był tylko ciężarem dla budzącego się do życia narodu włoskiego.
Orlando cierpiał także z powodu swojego syna. Rzucił się na Rzym jak na zdobycz sobie należną, nie pomnąc na przestrogi ojca, na jego błaganie. Luigi porzucił służbę w ministeryum finansów i spekulował, zakupując grunta, budując domy, wznosząc i odprzedając całe dzielnice. Orlando nie przestał kochać syna, lecz z niechęcią patrzał na jego spekulacyjne afery, chociaż Luigi wychodził z nich zawsze zwycięzko, gromadząc miliony tam, gdzie tylu traciło nietylko obliczone zyski, lecz osobiste swe majątki. Zrozpaczony, zniechęcony, Orlando przestał napominać syna, widząc całą tego bezuskuteczność, lecz uparł się i nie chciał korzystać z jego bogactwa. W pałacyku przy ulicy Dwudziestego września, Orlando zamieszkiwał skromny pokój na najwyższem piętrze, obsługiwał go dawny jego żołnierz, przytem liczył się ściśle, by mu wystarczył skromny, jaki miał od swego kapitału.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.