Strona:PL Zola - Rzym.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

porozumieć się wzajemnie... i może będziemy mieli więcej wspólności w poglądach...
— I owszem... dziękuję za tak pochlebne zwrócenie uwagi na książkę przezemnie napisaną... Dziś przyszedłem, by szanownego pana poznać, powitać i wyrazić moją cześć dla jednego z najsłynniejszych bohaterów sprawy zjednoczenia Włoch...
Orlando, zadumany i wpatrzony w widok Rzymu, prawie nie słyszał słów Piotra. Niby nie chciał już mówić a jednak uniesiony skrycie trapiącemi go myślami, przyciszonym głosem począł jakby spowiedź:
— Tak, niezaprzeczenie, zbyt szybko chcieliśmy dobiedz do upragnionej mety. Lecz były też olbrzymie a nieodzowne wydatki na wytknięcie dróg, budowę linii kolei żelaznej, pogłębienie portów. Trzeba było zorganizować i uzbroić armię... i wyznaję, że w pierwszych czasach nie ganiłem tych wszystkich nakładanych na kraj ciężarów. Ale stopniowo zwiększający się budżet wydatków państwa przygniótł nas... zwłaszcza budżet wojny... tej wojny wciąż spodziewanej i odkładanej... tak, to kosztowne wyczekiwanie pod bronią zrujnowało nas... Byłem i jestem gorącym przyjacielem Francyi, lecz dlaczegoż nas tam nie chciano zrozumieć?... Dlaczego nie uwzględniono, że przymierze nasze z cesarstwem Niemieckiem było koniecznością... kwestyą życia... Ach a ten miliard wydany przez nas na odbudowanie Rzy-