teraz niemocą, przykutego do fotela w tej ubogiej celi, której surowa prostota była jakby protestem przeciwko nadmiarowi bogactwa widniejącego na pałacach całej tej nowej dzielnicy miasta. Więc taki był rezultat patryotycznych usiłowań całych pokoleń i jemu współczesnych towarzyszów! Okupiona ich krwią wolność, takie wydawała owoce! Orlando bolał za nich wszystkich i konał z rozpaczy, że nie może dać okupu ze swego życia i duszy, by kraj swój zbawić i pewniejszą przyszłość mu zapewnić.
— Ach, kiedyś, za lat dawnych — zawołał rozdzierającym z bólu głosem — oddawano ojczyźnie wszystko, serce i głowę, życie i całe jestestwo swoje, lecz było to dla wywalczenia niezależności, dla zjednoczenia rozpadłych ziem kraju! A dziś, gdy to stało się rzeczywistością, gdy ten cel święty został osiągnięty, jakąż siłą, jakiem słowem, jakimże czynem rozbudzićby można entuzyazm dla zreorganizowania finansów! To nie ideał! Ta rzecz sucha nie roznieci zapału! W tem leży przyczyna zła. Bohaterowie wymierają, bo pole ich działania skończone...
Zamilkł a po chwili, jakby przepraszając Piotra za swoje wyspowiadanie się przed nim, rzekł z uśmiechem:
— Wybacz mi, drogi panie, ale jestem niepoprawny i zawszebym mówił tylko o tem, co mnie tak boli... Spostrzegłem się, że zbyt długo zatrzymałem się nad tem wszystkiem. Nie mówmy
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.